Mam takie poczucie, że coraz więcej ludzi cały czas nam coś narzuca,  nieustannie osądza, krytykuje i wtrąca się do każdej sfery naszego życia. Mówię o mediach, znajomych, a nawet rodzinie. Dziś znajdzie się dużo takich, którzy nie są w stanie nawet żyć własnym życiem, lecz żyją życiem innych. Podatni na innych, na ich zachowania i światopogląd, tworzą jakby inną tożsamość. Spotykam ludzi, którzy nie są już sobą, ponieważ pod wpływem czegoś lub kogoś wykreowali swoją osobowość, zatracając tym samym swoje prawdziwe “ja” . Współczesny świat chce przecież żebyśmy byli szczęśliwi, zdrowi, wiecznie zadowoleni i młodzi, więc naśladujemy tych, którzy właśnie tacy są. Ten nasz świat nie chce natomiast naszego cierpienia, uważając je jako słabość i coś co należy eliminować za wszelką cenę. Ten dzisiejszy świat nie chce abyśmy byli smutni i ponosili jakiekolwiek porażki w życiu. Kobiety mają osiągać coraz to lepsze wyniki finansowe, mają zarabiać tyle co mężczyźni odkładając tym samym na bok macierzyństwo i  wychowanie dzieci. A mężczyźni? Mężczyźni spychani są często – przez kobiety niestety – na boczny tor. Ich zdanie często nic nie znaczy w decydowaniu o założeniu rodziny, no bo przecież kariera dla kobiety jest ważniejsza. Oj, ileż razy spotkałam się z takim właśnie myśleniem. Co mnie dziwi, to fakt że mężczyźni często nie mają swojego zdania w związku, ponieważ dominacja kobiet i tzw. feminizm już tak bardzo zakorzenił się w naszym społeczeństwie, że mężczyźni najzwyczajniej w świecie nie mają tu wiele do powiedzenia.

Chyba wielu zauważa już to, że współczesny świat opowiada się wyłącznie za tym, aby odnoszenie sukcesu i osiąganie dobrobytu było głównym celem naszego ziemskiego życia, odrzucając tym samym wartości najcenniejsze jaką jest rodzina, wiara, miłość. Wiele kobiet pod wpływem presji społecznej decyduje się na przykład na aborcję, ponieważ będąc młodymi mamami, nie dostosowują się do “standardów” tego świata, który chce od nas ambicji, kariery i zarabiania pieniędzy. Ten nasz świat, odrzuca tym samym fakt, że istnieje coś poza ziemskim bytem, że jest ktoś, kto stworzył to wszystko wokół nas. Można zatem stwierdzić, że dziś, jak nigdy dotąd książę tego świata, czyli szatan, zyskuje coraz większą ilość swoich zwolenników, którzy nawet nie mają pojęcia, że mu służą. Co jest smutne, dotyczy to także ludzi, którzy uważają się za katolików.  Mam wrażenie, że nieustanna, sztucznie wywołana presja, pogoń za pieniądzem osłabia nie tylko psychikę człowieka, ale rozwala najważniejszą komórkę społeczeństwa jaką jest rodzina. Emigracja, pogoń za lepszym życiem, wspinaczka po szczeblach kariery, narzucane nam dewiacje, czy zakłamywanie rzeczywistości w mediach to tylko niektóre z powodów niszczenia zdrowego społeczeństwa opartego o wartości chrześcijańskie.

Idąc dalej, przychodzą mi na myśl ci wszyscy specjaliści, osoby zajmujące się coachingiem, czy choćby psycholodzy, którzy wiedzą lepiej niż my, a nawet lepiej niż sam Pan Bóg. Ci ludzie – nie wszyscy oczywiście – mają wyuczone regułki, teorie na określone zachowania, wierząc w to, że uleczą one każdego z choroby dzisiejszego wieku, jaką jest choroba duszy. Niestety wielu egzorcystów mówi, że depresje u ludzi, związane są nie rzadko z chorobą duszy, a czasem nawet z opętaniem szatańskim. Ci biedni ludzie, nie są nawet świadomi tego, że choruje nie ich psychika , czy ciało, ale właśnie dusza. Problem jednak w tym, że brakuje księży, w tym egzorcystów, którzy mogliby pomóc takim osobom. Jestem jednak zdania, że trzeba robić wszystko, aby znaleźć księdza, który mógłby zbadać konkretny problem psychiczny osoby, której nie może już pomóc nawet farmakologia. Polecam przy okazji wysłuchać konferencji byłego egzorcysty księdza Piotra Glasa m. in. na ten temat

CZĘŚĆ I  (  z III ) – polecam obejrzeć wszystkie 3. 

Odkąd ja sama się nawróciłam, zrozumiałam, że jeżeli my ludzie nie postawimy Boga w swoim życiu na pierwszym miejscu, to wszystko zacznie szwankować, prędzej czy później. Zrozumiałam także to, że każde szczęście nie wynikające z miłości do Boga, jest tymczasowe i ulotne. Osiągając jakiś sukces, cieszymy się nim na chwilę, po czym znowu wyznaczamy sobie nowe cele, bo zaraz pojawia się pustka. A kiedy mieszka w nas Bóg, tej pustki nie ma w ogóle, nawet w sytuacjach kryzysowych.  Ileż dziś jest przykładów osób, a nawet całych rodzin, które pozornie mają wszystko, lecz pustkę w sercu i duszy. Ta pustka z kolei prowadzi do rozwodów, depresji czy gorzej, nawet do samobójstw. Szatan,którego dziś tak wielu ludzi wybiera, z pozoru jest dobry, ponieważ daje nam wszystkie skarby tego świata,pieniądze, karierę, często w sposób łatwy i szybki. Jednak na dłuższą metę, diabeł dąży do naszej zagłady, rozpadu naszej rodziny, psychiki, i ostatecznie pragnie naszego potępienia. Szatan wiedzie dziś pozorny tryumf we współczesnym świecie, ponieważ sami ludzie, nawet katolicy, nie wierzą, że piekło istnieje, w związku z czym nie czują żadnego zagrożenia względem życia po śmierci. Prawda jest jednak taka – i jest na to wiele dowód np. w pismach teologicznych, Piśmie św. lub orędziach danych wielkim świętym przez Jezusa i Najświętszą Maryję Pannę Jezusa – że na końcu dobro i tak zwycięży, a Niepokalane Serce Maryi  zatryumfuje.  To jest wiedza, która napawa optymizmem i spokojem. To właśnie Matka Boża, przy końcu czasów ma zmiażdżyć głowę węża, czyli szatana,  zgodnie z tym co było przepowiedziane tysiące lat temu w Piśmie Św. i wielu orędziach Matki Bożej na całym świecie. Jeśli człowiek rzeczywiście zgłębiłby historię powstania Kościoła,zapoznałby się choć częściowo z biografią i wizjami mistyków i stygmatyków (św. Jan Bosko, św. Ojciec Pio itp), lub odkryłby prawdę o  cudach eucharystycznych, o uzdrowieniach z chorób duszy i ciała  za wstawiennictwem świętych , to taki człowiek szybko zrozumiałby, że całe Niebo upomina się o nas grzesznych ludzi na wszelkie możliwe sposoby. Trzeba jednak wiedzieć, że Bóg jest cierpliwy i cały czas czeka, aż Jego dzieci uznają Go za Ojca i za jedynego, prawdziwego Boga. Myślę, że doskonale to rozumieją ludzie, których dotknęła bezpośrednio Łaska Boża. Nie żadne suche fakty, wyuczone regułki czy przeczytane piękne słowa powodują, że się nawracamy. Nawrócenie przychodzi z serca i wolnej woli, a nie z rozumu jako takiego. Oczywiście warto jest studiować Biblię, żywić się Słowem Bożym. To jest oczywiste. Jednakże ważne jest to, by to nie była dla nas tylko wiedza, którą po jakimś czasie zapomnimy. Wystarczy, że otworzymy przed Bogiem swoje serca i uniżymy się przed Nim, a On wtedy przyjdzie, objawi nam swoją miłość i poprowadzi nas tak, abyśmy Go bardziej poznali. Pamiętaj, my ludzie sami z siebie jesteśmy niczym i nic nie możemy. Tylko z Bogiem coś znaczymy i z Nim możemy wszystko!  

Tak naprawdę, gdyby ludzie tylko chcieli, to wielu z nich mogłoby się dziś łatwo nawrócić i tym samym uratować swoją duszę. Naprawdę, poznanie Boga jest dzisiaj szczególnie ułatwione za sprawą m.in. Internetu i mediów społecznościowych.  Mamy tam dostęp do niezliczonej ilości grup religijnych i modlitewnych, św. Mszy online, czy konferencji znanych, charyzmatycznych księży, którzy nawrócili tysiące osób (jak można przeczytać w komentarzach). Owszem, internet stwarza także pewne zagrożenia, ale jeśli mądrze go wykorzystujemy, nic nam nie grozi. Wszystko czyńmy z umiarem i zdrowym rozsądkiem 😉

Kilka słów o moim nawróceniu….

Muszę jeszcze na koniec odnieść się do swojego doświadczenia związanego ze spotkaniem żywego Boga. Zacznę od tego, że  Pan Bóg “pukał” do mojego serca wielokrotnie. Kiedy to nie poskutkowało, doszło do sytuacji , w której „prawie” straciłam bliską mi osobę, lecz na szczęście Pan Bóg wysłuchał modlitw moich i całej rodziny, po czym po 3 dniach zesłał tę osobę ponownie na ziemię. Widocznie miał ku temu ważny powód 🙂  Mimo tej całej sytuacji, ja niestety nadal żyłam w buncie i ciemności swoich grzechów. Tymczasem Matka Boża i Pan Jezus przez kolejne 7 lat się nie poddawali i cały czas upominali się  o mnie, w różnych sytuacjach. Czekali cierpliwie, aż z własnej woli i ze szczerego serca się uniżę i poproszę Ducha Świętego o odnowienie i powrót do wiary w żywego Boga. Czekali, aż uznam swoją słabość i nicość, a także zrozumiem i uznam, że Pan Bóg jest Panem wszystkiego i że nie mogę już więcej liczyć tylko na siebie. I rzeczywiście stało się. W wieku 33 lat, przez ręce Maryi Dziewicy, Duch Święty wlał we mnie takie pokłady miłości, że totalnie uzdrowił mnie z mojej pychy.  Bóg zaczął mi powoli pokazywać rzeczy i grzechy, których dotąd nie rozumiałam i wręcz nie zauważałam. Pokazał mi moją nędzę, moją próżność i pychę przejawiającą się choćby w mojej samowystarczalności i egoizmie – choć zaślepiona grzechem, nie byłam tego wcześniej świadoma. Ukochany Bóg, dał mi jednocześnie odczuć, jak bardzo mnie kocha i pokazał mi, że wszystko zostało mi przebaczone – zanim nawet wyspowiadałam się z całego życia. Potem nastąpiło moje oczyszczenie: przebaczenie wszystkim wszystkiego i uznanie, że Bóg jest samą miłością i moim Bogiem. Od tamtej chwili w sercu wiedziałam, że to Bóg ma się zawsze znajdować w moim życiu na pierwszym miejscu! Pozwolę sobie zacytować tu piękny opis świadectwa pewnego mężczyzny, który także doznał duchowego i fizycznego poznania miłości Boga Ojca. Świadectwo tak mnie ujęło za serce i jednocześnie jest tak podobne do mojego nawrócenia, że muszę je tu zacytować: źródło: 
https://www.youtube.com/watch?v=2r71Sj5IVDc&t=7930s  

Przeżyłem uzdrowienie na własnej skórze. Stało się to podczas błagalnej modlitwy kiedy zniszczony nałogami, będąc na dnie w akcie desperacji odmówiłem Koronką do Miłosierdzia Bożego. Wcześniej byłem praktycznie nie wierzący. Nigdy nie wpuściłem księdza po kolędzie. Przez 15 lat nie byłem z własnej woli na mszy świętej. O Bogu przypomniałem sobie dopiero kiedy zaczęło grozić mi więzienie. Wtedy też po raz pierwszy w życiu chwyciłem za różaniec.To co się wtedy stało jest nie do opisania ludzkimi słowami. W skrócie mogę to tylko określić jako “Czuły dotyk Pana Boga”. Przez moje ciało i dusze przelała się dosłownie fala nieopisanej miłości, ciepła i czułości. Ta miłość była wręcz fizyczna. Przypominała balsam albo nektar. Wnikała ona w każdy nawet najmniejszy zakamarek. A następnie leczyła i wyciągała dosłownie całe zło jakie we mnie siedziało. Mówiąc zło mam tu na myśli naprawdę szeroką paletę rzeczy takich jak wstyd, cierpienie, ból, poniżenie, przymus nawet kompleksy. Czułem jak wychodzą ze mnie nawet brudy o których nie wiedziałem. My widzimy “Belki” w naszej duszy, te najcięższe rany, a Pan Bóg leczy nawet najmniejsze “Drzazgi” o których nie mamy pojęcia. Bardzo ciężko to wyjaśnić. To było po prostu absolutnie totalne oczyszczenie.Ta miłość była tak słodka i cudowna, że pragnąłem się w niej zatopić i odpłynąć. Była najwspanialszą rzeczą jaką w życiu poczułem. Wszystkie ziemskie przyjemności w porównaniu do niej wydają się szare i bez polotu. Moje życie od tamtej chwili stało się jakby oczekiwaniem na powtórne spotkanie Boga. Jedynie modlitwa, msza święta, sakramenty i pomoc bliźniemu daje tą namiastkę spełnienia, które czułem w tamtej chwili.Bóg pokazał mi, że JEDYNE co ma sens w tym życiu to bezinteresowna miłość oraz spełnianie JEGO woli. Cała reszta to kłamstwo szatana, nic nie warty popiół. Pokazał mi, że moim celem w życiu jest założenie rodziny. Podkreślił, że najlepiej wielodzietnej. Każdy ma jednak inny cel i powinniśmy się żarliwie modlić by Bóg nam ten cel objawił.Wiem, że wielu uzna mnie za szaleńca. Zapewniam was jednak, że jestem zdrowy psychicznie i nie należę do żadnej sekty. Wszystko to co opisałem było absolutnie realne. Po tym wydarzeniu nawróciłem się o 180 stopni i stałem się gorliwym katolikiem. Zachęcam was do tego samego bo Bóg NAPRAWDĘ istnieje. Nie wiem tylko dlaczego tak bezpośrednio nie objawia się każdemu. Myślę, że u mnie wynikało to z faktu, że nikt, dosłownie nikt nie był w stanie przekonać mnie do wiary. Byłem jak ten niewierny Tomasz, musiałem zobaczyć na własne oczy.Piszę o tym bo Pan Bóg chce żebym głosił o jego Miłosierdziu. W tym co mi ukazał nie było nawet grama surowości czy potępienia. JEDYNIE czysta, nieopisana miłość. Wszystko to przedstawiłem w wielkim skrócie. Jeżeli ktoś będzie zainteresowany tematem to chętnie podejmę dyskusję. Zwłaszcza, że wiele osób ma podobne przeżycia tylko mało kto ma odwagę o tym mówić” 

 

Wracając do mojego osobistego nawrócenia, chciałabym jeszcze podzielić się z wami, tym co pokazał mi Bóg, tuż po moim oczyszczeniu i uzdrowieniu, a co dotyczy  większości ludzi, a jest to:

1.nieumiejętność przyjmowania cierpienia – czyli nastawiamy się bardziej na przyjemności, sukcesy i materializm, niż na poświęcenie i gotowość do przyjęcia cierpienia jako np. naszą pokutę.

2.brak przebaczenia i zapomnienia tego co nam zrobił drugi człowiek – czyli nie przebaczamy z serca, wolimy uwolnić się od toksycznych ludzi, unikać ich lub całkowicie usunąć z naszego życia, tak jak uczą nas wszelakie książki dot. tzw. rozwoju osobistego.

3.nieumiejętność kochania Boga i bliźniego szczerze i prawdziwie jak nas tego sam Bóg nauczył. Przede wszystkim nie potrafimy kochać naszych ‘wrogów’, osób które nas nie lubią, odrzucają lub wręcz znieważają. Wolimy natomiast ich osądzić, obgadać zasiewając tym samym gniew w naszym sercu do tych osób. 

Co ważne, dopóki tych trzech rzeczy nie pojmiemy i nie zrobimy z nimi porządku, to cały czas będziemy zaślepieni swoją pychą i dumą. Moje życie tak naprawdę zmieniło się wtedy, kiedy przebaczyłam z serca i pojednałam się z osobami, które mogły (a wcale nie musiały) mi niegdyś wyrządzić jakąś krzywdę. Kiedy to uczyniłam,  dopiero wtedy nastąpiło moje oczyszczenie i powrót do Boga. Pamiętaj jednak, że nawracać się musimy codziennie, bo to nie jest proces jednorazowy. Trzeba się modlić i walczyć ze złem do końca. Pan Jezus powiedział do mistyczki Alicji Lenczewskiej, że życie tu na ziemi, to pierwszy etap czyśćca. Także pomyśl sobie, czym musi być czyściec, w porównaniu do nic nie znaczących problemów i cierpień tu na ziemi.

Kończąc, odsyłam Cię do ważnego i przejmującego kazania księdza Dominika Chmielewskiego pt. ‘Duch Św. zresetował im pamięć’. Naprawdę warto posłuchać. On to właśnie pod natchnieniem Ducha Św.  w piękny lecz dobitny sposób uświadamia ludziom jaka powinna być ich droga wiodąca do Boga i do życia wiecznego.