Często słyszane zdanie, nie tylko w miejscach pracy, ale i nawet coraz częściej w rodzinach, które mocno zatraciły siebie i swoje wartości. Cóż to tak naprawdę znaczy, że nie ma ludzi niezastąpionych? Czy rzeczywiście ludzie wierzą w to stwierdzenie , czy chcą by inni w nie uwierzyli?

Od przeszło kilku, kilkunastu lat widać na polskim rynku wzmożony wpływ mediów i firm na rozwój kariery, kosztem porzucenia swoich marzeń odnośnie  rodziny i dzieci. Sama niegdyś, pracując w dużej korporacji zauważyłam namacalnie wyścig o lepsze stanowisko, lepszą pozycję w firmie , robiąc to “po trupach”. Nie zważając na etyczne aspekty, niektórzy nieposkromieni w swych zamiarach , potrafili wszelkimi sposobami wywyższyć się na tle innych, by pokazać swoją wartość, choć wcale lepsi od innych nie byli. Zauważyłam także, że wielu pracowników, obawiając się o tzw.  ciepłą posadkę, odkładało inne życiowe aspiracje lub rodzinę na dalszy plan. Zaślepieni wysokimi zarobkami, benefitami,bonusami, wyjazdami integracyjnymi, nie potrafili się sprzeciwić korporacyjnemu dobrostanowi, no bo przecież jak można, skoro firma tyle dobrego robi?

Moja historia w “owej” firmie zakończyła się wraz z pojawieniem się na świecie mojego pierwszego dziecka. Dziecka, które pokazało mi, co tak naprawdę jest ważne w życiu i co tak naprawdę ma wartość samą w sobie.Odkryłam, że to nie kariera, sztuczne przyjaźnie zapieczętowane fałszywym  uśmiechem, lecz miłość, rodzina i czas mogą naprawdę człowieka uszczęśliwić i zbliżyć go do prawdy. Zapytacie jakiej prawdy? A no prawdy, jakim jest sam Jezus, syn Boży. To on ponownie zapukał do mojego serca i ukazał mi fałsz dzisiejszego świata, który robi wszystko byśmy odeszli od Niego i odrzucili Jego miłość do nas. Tak się stawało powoli ze mną,choć nie od razu. Działo się to powoli, stopniowo, aż sam Pan Bóg musiał zainterweniować, by mnie ratować od tej próżności i fałszu, w który zaczęłam wierzyć. O jaka wielka ulga przyszła, kiedy to wszystko pojęłam i zrozumiałam. Kiedyś myślałam, że byłam ważnym członkiem ekipy firmy, w której pracowałam. Potem natomiast szybko wyszło, że byłam jedynie elementem , robotem, który miał wszelkimi sposobami wzbogacać firmę,nie ważne czy etycznie czy nie. Liczył się hajs. Po urodzeniu dziecka, pomimo usilnych namów szefostwa na mój powrót do pracy, musiałam zrezygnować na rzecz innych, ważniejszych wartości. Dzięki Bogu zrozumiałam, że tylko poprzez uczciwą pracę, wykonaną z pasją i miłością, która dodatkowo podoba się Bogu, możemy naprawdę odnieść satysfakcję i pokój w sercu. Robiąc cokolwiek, nie pytając wcześniej Boga o zdanie, prędzej czy później zapętlamy się w jakiś kołowrotek,ślepo zmierzamy donikąd , a na pewno do przepaści własnej pychy i chciwości pieniądza. Odkąd przeszłam na swoje, wykonując swoją pracę etycznie, i uczciwie,odczułam pokój w sercu i zadowolenie z siebie. Choć zarobki nie zawsze są zadowalające, to jednak mam świadomość, że wszystko jest czyste, szczere i wykonane z wielkim sercem i zamiarem niesienia dobra, a nie tylko zarobku. Zarobek to efekt mojej pracy, a wcześniej zarobek był raczej ważniejszy, niż to, co robiłam w korporacji. Choć w dużej części to lubiłam (kontakt z ludźmi, analizy sprzedaży na wykresach, współpraca z grafikami i programistami), to jednak praca na swoim przynosi mi więcej satysfakcji, bo od A do Z robię to sama. Nie powiem, że to łatwe i nie czasochłonne. Przeciwnie. Jest to mega wymagające i pochłaniające dużo czasu, jednakże w dłuższej perspektywie wydaje dobre owoce.

Czy nie ma ludzi niezastąpionych? Dla firmy, dla której miałam okazję tak długo pracować pewnie nie ma, jednak dla mnie, każdy, dosłownie każdy jest jedyny i niezastąpiony. Jedyny w swoim rodzaju, z całym bagażem swoich doświadczeń życiowych i zawodowych, które może różnorako wykorzystać w firmie, lepiej lub gorzej. Nie ma jednak drugiej takiej samej osoby jak ty. Tylko ty umiesz w takim lub inny sposób rozmawiać z ludźmi i klientami. Tylko ty masz w sobie „to coś” co przyciąga innych do ciebie, tylko ty jesteś ukochanym i wymarzonym dzieckiem Boga. Nie ma drugiego takiego! Doceń siebie mimo, a może nawet dzięki trudnym doświadczeniom. Bo trudne doświadczenia są potrzebne, byś się zahartował i byś zrozumiał coś, czego w normalnych warunkach byś nie pojął. Pamiętaj zatem: Jesteś wyjątkowy sam w sobie i nie ma i nie będzie drugiego takiego jak ty! Pokochaj siebie takiego jakim jesteś, a będzie umiał kochać innych i dostrzegać dobro i miłość w innych. Ucz się od najlepszego nauczyciela miłości jakim jest Jezus i Jego Matka Maryja, a na pewno zmienią Oni twoje życie na lepsze! Trzymaj się ich, a nie zginiesz w świecie pełnym egoizmu, marazmu i materializmu. 

Z Panem Bogiem!