Jeden z faryzeuszów, uczony w Prawie, zapytał Jezusa, wystawiając Go na próbę: „Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?”
On mu odpowiedział: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie.
Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy”. Mt 22,35-40

O ile pierwsza część przykazania Bożego jest łatwa do zrozumienia i oczywista dla katolików, tak druga może być dla niektórych co najmniej trudna do pojęcia i wykonania. O co chodzi w tym, abyśmy miłowali bliźnich, jak siebie samych?  Czy osoba, która siebie nie lubi, lub wręcz nienawidzi, powinna kierować takie same odczucia w stosunku do drugiej osoby?  Jak to jest? Czy każdy z nas, powinien najpierw pokochać siebie, by móc w pełni kochać drugiego człowieka, ale miłością Bożą? 

Miłość, temat trudny, ale najpiękniejszy w historii tego świata. Od wieków, każdy człowiek  szuka i potrzebuje miłości. Po to by żyć, oddychać, czuć się szczęśliwym. Jeśli nie mamy miłości w sobie i nie czujemy miłości od innych, usychamy jak liście. Mówi się, że na Sądzie Bożym, będziemy przede wszystkim rozliczani z miłości. Z miłości , ale tej bezinteresownej, pięknej, czystej. Nie tej na pokaz, lub pod tytułem ” bo tak trzeba”, “bo tak wypada”. Taka miłość, dobroć, nie ma nic wspólnego z miłością Bożą, a jedynie z naszym wewnętrznym ego.  Taka miłość wiąże się z zaspokojeniem naszego sumienia, lub pokazania innym, jak dobrzy i pełni miłości jesteśmy. Tymczasem, o ile ludzi możemy oszukać, o tyle Boga nie. On przecież zna nasze serca, intencje i myśli od początku naszego istnienia. On nas zna jak nikt. Zna nasze sumienia i wie czy i ile razy się Go zaprzemy. 

Miłość do wrogów i prześladowców

Temat jeszcze trudniejszy to miłość do naszych prześladowców i nieprzyjaciół. I nie mówię tu o jakiś obcych osobach (choć także), ale przede wszystkim o prześladowcach w naszych rodzinach. O rodzeństwu, rodzicach, którzy często raniąc nas słowem, myślą, czy czynami, robią to znacznie boleśniej, niż obcy człowiek, który mógłby nam nawet zagrozić utratą życia. Bliscy ranią nas często w sposób, który zakorzenia się w naszym sercu przez lata. Z tego bierze się nieprzebaczenie, złość, pretensje i w konsekwencji, brak miłości. Choć możemy się tego wypierać, to jednak to co ‘siedzi’ w nas głęboko, nie da się oszukać. Poranienia, pretensje, które nosimy do drugiej osoby niszczy naszą świętość i miłość do innych. To wszystko sprawia, że zaślepieni i skupieni bardziej na sobie, swoim cierpieniu i na drugim człowieku, odrywamy się od Pana Boga. Nasza wiara w Niego słabnie, a my stawiamy się wyżej, nam Nim. Oszukujemy sami siebie, powtarzamy, jak to jest nam źle, wypominamy, że ktoś zrobił nam krzywdę, oceniamy, podnosząc swoje własne ego. Ale do czego to prowadzi? Do tego, że nie potrafimy kochać drugiego człowieka czystą miłością, a w zamian za to, na siłę szukamy w nim czegoś złego, czego możemy się ‘uczepić’. Jakie to smutne, lecz prawdziwe. Jak mało jest dziś ludzi, którzy cały czas przebaczają i nie potępiają czynów i słów drugiego człowieka bez względu na to, jak bardzo upadł w swojej grzeszności. Jak mało jest takich, którzy wolą zamilknąć, w zamian za oczernianie i obgadywanie drugiego człowieka. Jak niewielu jest dziś ludzi podobnych do Boga, który zawsze i wszystko przebacza. Jak daleko nam do Niego… 


43 Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. 44 A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; 45 tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. 46 Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? 47 I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? 48 Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.


Miłość nieprzyjaciół 
Mt, 5, 43-48

Najświętsza Maria Panna pocieszycielką naszych serc

W tych czasach zamętu, które nas zastały jest jedna, wspaniała kobieta, która kochała jak nikt na tym świecie. Bóg ją tak wywyższył, bo potrafiła wybaczać i kochać. To Najświętsza Maria Panna. Po dzień dzisiejszy walczy Ona o każdego z nas, jak najukochańsza matka. Zatroskana o nas, o nasze dusze daje nam tyle znaków na co dzień, byśmy tylko zbliżyli się do Jezusa i mu całkowicie zaufali. Jak wielu jednak Ją i Jej Syna odrzuca. Największą tragedią jest jednak to, że czynią to pozornie bardzo wierzący katolicy, którzy przyjmując Sakramenty Św. , wcale nie dają dobrego przykładu swoim życiem. Nawet często nie próbują siebie zmienić. Jest to z pewnością wielka tragedia, bo ci właśnie ludzie, odciągają innych od Boga i Kościoła. Dlaczego? Bo nie dajemy im dobrego przykładu. Niczym się nie wyróżniamy od tzw. niewierzących. Oczywiście każdy z nas jest skażony grzechem, jesteśmy słabi. Pamiętajmy jednak na co dzień o Matce Bożej, która pomimo tylu cierpień, których musiała doświadczyć i doświadcza po dziś dzień,   wciąż kocha Boga i nas miłością czystą, bezwarunkową i najpiękniejszą. Nigdy nikogo nie ocenia, nie potępia. Z pokorą i uśmiechem wszystko przyjmuje i godzi się na wolę Bożą.  Kocha miłością najczulszą i najczystszą. Wyprasza u swojego syna Jezusa tyle łask dla nas, że naszym rozumem, nie jesteśmy tego nawet w stanie pojąć. To Ona właśnie jest pełna Ducha Św., pełna łaski. Uciekajmy się do jej Niepokalanego Serca. Prośmy Ją o pomoc i wstawiennictwo. Upodabniajmy się do niej. Wpatrujmy się w jej cichość, skromność, piękno duszy, a wtedy nastąpi pokój w naszym sercu. Prośmy i módlmy się do Ducha Świętego o dar przebaczenia i dar pobożności. Codziennie. Nieustannie. Inaczej zły będzie miał do nas dostęp, a wtedy przyjdzie złość, egoizm, zazdrość, nieprzebaczenie i w konsekwencji nie będziemy umieli kochać….Prośmy zatem Maryję o modlitwę za nas, o silną wiarę i prośmy o to, byśmy mogli kochać siebie i innych, tak jak Ona potrafi. Bezwarunkowo, czule, pięknie i czystym sercem. A tylko wtedy będzie to emanować na zewnątrz. Ludzie dostrzegą to w nas, wtedy kiedy będziemy kochać miłością pochodzącą od samego Boga, a nie od nas samych.  Kiedy będziemy kochać wszystkich, szczególnie tych, których nie lubimy, którzy nas krzyżują. Wtedy szczególnie będziemy się wyróżniać od innych . Tylko wtedy ludzie uwierzą nam, że kochamy Boga i ludzi, tak jak nam On nakazał. A nie po swojemu, jak to czynią Ci , co Boga nie znają…

Podsumowanie

Jeśli się głębiej zastanowimy, to nie jesteśmy w stanie prawdziwie pokochać drugiego człowieka, nie kochając i nie przebaczając sobie cały czas. Często jest tak, że Ci, co nie stawiają Boga na pierwszym miejscu, nie kochają Go najbardziej na świecie,  niestety kochają siebie i drugiego człowieka miłością swoją własną, często poranioną, pełną bólu i złości, a nie miłością pochodzącą od Źródła Miłości czyli od Jezusa, którego miłość jest czysta, bezinteresowna i budująca.

Często jest tak, że ludzie mylą pojęcie miłości z pożądaniem. O ile na początku, przez pierwsze lata może się człowiekowi wydawać, że kocha, to tak naprawdę szybko się okazuje, że bez miłości do siebie samego, a przede wszystkim miłości do Boga nie jesteśmy w stanie kochać, tak jak tego Bóg pragnie. Sama przekonałam się o tym na własnej skórze. Dopóki nie zaakceptowałam siebie, taką jaką mnie Pan Bóg stworzył, to nie byłam w pełni zdolna, by kochać tak prawdziwie. Kiedy siebie polubiłam, ze swoimi wszystkimi wadami, które rozkładałam na czynniki pierwsze przez lata dzieciństwa i dorastania, to wtedy dopiero w sercu urodziło się prawdziwe uczucie kochania Boga, siebie i drugiego człowieka. Jeśli sobie każdy z nas uświadomi, że jesteśmy ukochanymi i umiłowanymi dziećmi naszego Ojca w Niebie, to wtedy poczujemy niewytłumaczalne szczęście i zalewającą nas miłość, która pochodzi od jedynego i prawdziwego Źródła, jakim jest Jezus Chrystus. On nie ocenia, nie potępia, nie odrzuca. Zawsze jest z nami i otacza nas najczulszą opieką, nawet jeśli sobie z tego nie zdajemy sprawy. 

Poniżej modlitwa ułożona przez św. Ojciec Pio. Leczy i duszę i ciało. Polecam ją każdemu!

Modlitwa o uzdrowienie Ojca Pio , która czyni cuda….

Ojcze Niebieski, dziękuję Ci za to, że mnie kochasz. Dziękuję Ci za zesłanie Twojego Syna, Pana naszego Jezusa Chrystusa na świat, aby mnie zbawił i uwolnił. Ufam w Twą moc i łaskę, która wspiera i leczy mnie. Kochający Ojcze, dotknij mnie teraz swoimi uzdrawiającymi dłońmi, bo wierzę, że jest Twoją wolą abym był zdrowy na ciele, umyśle, duszy i duchu.

Okryj mnie najszlachetniejszą krwią Twojego Syna, naszego Pana Jezusa Chrystusa od czubka mej głowy do podeszwy mych stóp. Wyrzuć to, czego nie powinno być we mnie. Wylecz niezdrowe i nieprawidłowe komórki. Otwórz zablokowane tętnice i żyły oraz odbuduj i dopełnij wszelkie uszkodzenia. Usuń wszystkie stany zapalne i przemyj infekcje mocą najdroższej krwi Jezusa. Niech ogień Twej uzdrawiającej miłości przejdzie przez całe moje ciało w celu uzdrowienia tak, aby funkcjonowało ono w sposób w jaki Ty je stworzyłeś.

Dotknij też mego umysłu i moich emocji, nawet najgłębszych zakamarków mojego serca.Napełnij mnie swoją obecnością, miłością, radością oraz pokojem i przyciągaj jeszcze bliżej do siebie w każdym momencie mojego życia. Ojcze, napełnij mnie Swoim Duchem Świętym i upoważnij do czynienia wszystkiego co się da, aby moje życie przynosiło chwałę i cześć Twemu świętemu imieniu.
Proszę Cię o to w imię Pana Jezusa Chrystusa. Amen.