Ilekroć czytam książki na temat przezwyciężania kryzysów w firmie oraz te poruszające walkę ze swoimi stanami lękowymi, dowiaduję się, że to my sami,  swoimi siłami ,wmawiając sobie pewne “reguły i aforyzmy wiary we własne ‘JA” mamy rozwiązywać swoje problemy. Owszem, przy pomocy specjalistów, przyjaciół, czy rodziny, ale jednak z inicjatywą mamy wyjść my, zdając się przede wszystkim na siebie (z, lub bez swoich słabości).

Owszem, nie neguję potrzeby rozmowy z ludźmi, którzy mają dar słuchania, a w dodatku znają się na psychologii i rozwiązywaniu problemów międzyludzkich, ale neguję całkowite pominięcie w terapii psychologicznej duchowości i wiary w niewidzialny, wyższy byt, jakim jest Bóg, Stwórca wszystkiego. Katolicy, którzy są głęboko wierzący, a nie tylko praktykujący wiedzą doskonale, że całe swoje życie, całych siebie, wraz ze swoimi problemami mamy oddawać Jezusowi i Jego matce,Maryi. Codziennie. Pan Jezus tak wiele razy, bo aż 365, mówi w Piśmie Św. byśmy się nie lękali. Lęk i wszystkie złe emocje z nim związane pochodzą od tego, który ma za zadanie nas osłabić i oddalić od Boga.  Cokolwiek więc byśmy nie robili sami, bez Jezusa i tak nie wygramy ze swoimi głęboko zakorzenionymi problemami emocjonalnymi. Są to tak naprawdę problemy często związane z naszą duchowością, naszą pustką. Ponieważ zdajemy się sami na siebie, w zwalczaniu naszych codziennych problemów, jesteśmy z góry na przegranej pozycji. Choć przez krótki czas (nawet kilku, kilkudziesięciu lat) może nam się wydawać,że wszystko układa się u nas pomyślnie, to jednak prędzej czy później przychodzi pustka, obojętność i tęsknota za „czymś”. Tym czymś jest Bóg, choć człowiek nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Nazywa to przyziemnie „szczęściem” i miłością, ale tak naprawdę osiągnięcie głębokiego stanu szczęścia i miłości nie jest możliwe bez Boga.

Owszem, prawdą jest, że zdobycie wszystkich skarbów i pieniędzy tego świata może dać krótkotrwałe, ‘puste” poczucie szczęścia, ale prawdą jest także to, że szczęście to trwa krótko, a nie, jak w przypadku miłości pochodzącej od źródła miłości, jakim jest Jezus Chrystus – wiecznie.  Ten, kto obserwuje rzeczywistość, widzi, że u tych, co i może posiadają dobrobyt tu na ziemi, tak naprawdę panuje wieczny smutek i pustka. Da się to często zauważyć gołym okiem spoglądając na ich twarze. Widać to wśród naszych rodzin, ale też wśród znanych przedsiębiorców i celebrytów na całym świecie.

źródło zdjęcia: 
https://senkofuneral.com/21-ways-to-deal-with-sadness/

Wracając do tematu, uważam, że psycholodzy są potrzebni, jednak jeśli udawać się do specjalisty od stanów lękowych, to do tego z chrześcijańskimi poglądami, nawet jeśli jesteśmy daleko od wiary lub gdy ją całkowicie porzuciliśmy. To nic nie zaszkodzi, a może pomóc w zbudowaniu nas na nowo. Jeśli jednak chcemy zbudować relację z Bogiem, najpierw musi się pojawić takie pragnienie w sercu, a potem możemy Mu otworzyć drzwi do naszego serca, bo to właśnie tylko Bóg,nasz ukochany Ojciec może je przemienić tak, że przestaniemy się bać czegokolwiek, począwszy od chorób, kryzysów finansowych i rodzinnych, po kwestię związaną ze śmiercią. Jeśli chcesz, otwórz się na tę wiedzę i daj szansę sobie i Bogu, a zobaczysz jak z dnia na dzień twoje życie zacznie się zmieniać. Odczujesz niewytłumaczalny pokój w sercu i miłość, którą Bóg Cię darzy.Tego nikt nie pojmie rozumem, bo tylko sercem można.

Życzę Ci, byś nie odrzucał znaków i natchnień, które Bóg Ci daje na co dzień. Życzę Ci pokoju w sercu, wynikającego z miłości Jezusa i Matki Najświętszej do Ciebie. Jeśli to odczujesz, już nigdy nie będziesz chciał zboczyć z tej drogi, jaką jest droga do Nieba i do życia wiecznego. To co jest tu i teraz, jest ulotne. Prawdziwe życie zacznie się tam, w górze. Ale to zależy od tego co tu na ziemi wybierzesz. Czy będzie to autostrada do piekła, czy wąska, może i męcząca droga do Nieba? 

Obyś dobrze wybrał i wytrwał do końca….Tego Tobie i sobie życzę!

Z Panem Bogiem!

Natalia Kostrzewa